pójrzmy prawdzie w oczy — gry wzbudzają agresję. Robią to tak często, że nawet nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Szczególnie wtedy, gdy odpalamy takie tytuły jak Trials Fusion.
Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto chociaż raz nie zaklął podczas posiedzenia przed komputerem. Jestem przekonany, że nie ma wśród czytelników nikogo takiego (a nawet jeśli jest, to już ma zepsuty monitor, bo rzucił tym głupim kamieniem, jak ostatnia sierota i naiwniak). Część gier po prostu podnosi ciśnienie. I co najlepsze — sami tego oczekujemy. Wysoki poziom trudności w serii Trials zawsze był powodem, który mnie przyciągał. I tym razem się nie zawiodłem.
Plan jest prosty: przejechać motorem z punktu A do punktu B, omijając przy okazji poustawiane na trasie przeszkody. Problem w tym, że im trudniejsza trasa, tym przeszkody są bardziej powykręcane. I tak jak pierwsze etapy można przejść dodając cały czas gaz, to później bez umiejętnej pracy hamulcami oraz odpowiedniego balansowania naszym motocyklistą możemy zapomnieć o pokonaniu nawet pierwszej przeszkody.
Poziomy trudności są cztery — zaczynają się od easy, na extreme kończąc — te ostatnie wymagają wielkiego skupienia i małpiej zręczności. Prawdę mówiąc, z większością tras extreme nie jestem w stanie sobie na tę chwilę poradzić. To tytuł, z którym przy końcu wytrzymuje się maksymalnie 45 minut, żeby później zmienić na jakikolwiek cokolwiek innego, bo w końcu ile można zgrzytać zębami ze złości?
Niech o skali wyzwania świadczy fakt, że to właśnie tutaj zaczęła mi schodzić guma z analogów w kontrolerze do PS4. To zresztą nie nowość, bo starsze części Trialsów załatwiły mi w taki sposób dwa pady od Xboxa 360.
I chociaż gdzieniegdzie narzeka się na słabą oprawę graficzną, ja jestem zadowolony. Brak tutaj efekciarstwa z Trialsów Evolution (poprzednia odsłona gry, które po prostu sprawiało, że plansze stawały się nieczytelne. Irytujące są tylko doczytujące się na tekstury, ale miałem okazję pogrywać w to na PS4, więc może gracze komputerowi nie będą mieli tej nieprzyjemności.
Bo warto.
Gra jest świetna.
Gra jak na razie nie ma trybu wieloosobowego w innej formie, niż wspólne granie przed jednym ekranem. Podobno rozgrywki poprzez sieć mają pojawić się w darmowej aktualizacji. Jednak to nie znaczy, że rywalizacja jest tu całkowicie wycięta — program może pobierać najlepsze przejazdy graczy i w formie „duszka” puszczać nam je równolegle z naszymi zmaganiami. Nie muszę chyba mówić, jaką człowiek ma satysfakcję gdy ksywka kolegi zostaje daleko w tyle…
Sam skusiłem się na wersję konsolową Trials Fusion — głównie ze względu na wygodę w odpalaniu i fakt, że większość moich znajomych zagrywa się w to na PS4. Jeśli jednak jesteście graczami komputerowymi a przy okazji macie możliwość podpięcia pada — wychodzi kilkanaście złotych różnicy na Waszą korzyść. Bierzcie. Bo warto. Gra jest świetna.
Dodatkowe informacje
Plansze standardowe to pryszcz, ja odpalam plansze użytkowników w Trials Evolution i potrafię półtora godziny jedną przeszkodę ćwiczyć. Bez nerwów. Jesteś za miętki do tego sportu chłopcze.
Pingback: Viagra pills
Pingback: Viagra tablets